Anna Czechorowska
Mam fantastyczny zawód. Zawód twórczy, stosunkowo rzadko spotykany, który daje możliwość oderwania się od ziemi, daje możliwość obcowania z osobowościami, przy których robi Ci się gorąco a chwilę poźniej masz gęsia skórkę, przenosi Cię w inny wymiar...
Jeden był minus takiego zawodu (teraz jest trochę lepiej) - pieniądze a raczej ich brak.
Z chmur trzeba było zejść na ziemię i następnego dnia po koncercie zwyczajnie zrobić zakupy. I zapłacić rachunek za gaz.
Proza życia wciskała się w każdą szczelinę bytu.
O kosmetykach wiedziałam niewiele. Krem Nivea , szampon, tusz do rzęs.
Na szczęście Oriflame nie pytało. Dało mi kredyt zaufania.
Mało tego - zaproponowało mi dobre pieniądze.
- Ale ja tego wszystkiego nie umiem! - pamiętam jak dziś.
- Nie szkodzi. Ja to umiem. - spokojnie odpowiedziała Ula.
I zaczęłyśmy razem działać.
Nikt nie kazał mi rezygnować z pracy w Filharmonii, nikt mnie nie kontrolował, nie pilnował moich godzin i zaangażowania. Nikt nie wymagał ode mnie czegoś, do czego nie byłam przekonana. Nie miałam nad sobą szefa!
Pomysły były MOJE. Działania również. Ula na początku pomagała, uczyła i podpowiadała ale potem popchnęła na głęboką wodę.
Dużo musiałam się nauczyć.
O kosmetykach, o składach, algach, białej trufli, retinolu (w Akademiach Muzycznych raczej tego nie uczą). Ale też o liczbach (muzycy z reguły tylko liczą takty!), obrotach, podatkach, poziomach procentowych. No i psychologia: jak rozmawiać z ludźmi, jakich użyć argumentów, jak poradzić sobie z porażką, jak cieszyć się z sukcesu.
Jednym słowem: dużo pracy. I czasu. I poświęcenia. I „zdartych zelówek” i kilometrów w kołach.
Ale tak to już jest w każdym biznesie, że „samo się nie zrobi” i że żeby coś „wyjąć”- najpierw musisz coś „włożyć”.
Na szczęście, jeśli o ten biznes chodzi, nie były to pieniądze, których nie miałam. Nie musiałam brać kredytu, po zaciągnięciu którego niektórzy nie śpią po nocach latami. (Ze mną pewnie też by tak było.)
Czy warto?
Żyję spokojnie. Ponad 200zł wydane właśnie dziś na lekarstwa dla mojego Męża już nie przerażają i nie tworzą dziury budżetowej. Buty dla Michała kupimy również w tym tygodniu a stolarz przyjeżdża jutro pomierzyć wymyśloną przez nas garderobę w sypialni.
Ale TO chyba nawet nie jest najważniejsze.
Kiedy zaczynałam, przekonywałam:
- Ula, ja ludzi nie znam. Orkiestra to 60 osób z czego połowa to faceci!- przecież ten biznes to LUDZIE.
- Nie martw się. Poznasz.- Ona dalej ze spokojem.
Dziś znam ponad 1000 osób. Młodych i starych, dziewczyny i chłopaków, panie i panów, sprzedawców, kierowników, lekarzy, nauczycieli, sprzątaczki, portierów, pielęgniarki, sołtyski, gospodynie domowe, księgowe, inżynierów, psychologów. Fantastycznych, rewelacyjnych ludzi, których, gdyby nie Oriflame- nigdy nie miałabym zaszczytu poznać. I TO JEST W ORIFLAME BEZCENNE.
A ja sama?
Dalej gram i dalej działam w Oriflame.
Ale oko inne, zmarszczek mimicznych dookoła niego przybyło (tych uroczych-od uśmiechu) i nieśmiałość gdzieś sobie poszła, i mówić umiem ( a kiedyś wolałam zagrać niż powiedzieć), i marzyć się nie boję.
Nazywam się Anna Czechorowska
Jestem skrzypaczką w Filharmonii Szczecińskiej i Niezależnym Dyrektorem Oriflame.
Może się kiedyś spotkamy…